poniedziałek, 5 grudnia 2011

Jesienne wieczory


Wcięło mnie prawie na 2 miesiące. Zaginęłam... Wir pracy pochłonął mnie zupełnie. Pociągnął za sobą mój wewnętrzny spokój, zadowolenie i wyciszenie zabierając je (na szczęście nie bezpowrotnie). Poczułam jak to jest kiedy nie ma się chwili dla siebie, bo praca staje się najważniejsza. Wszystko co trzeba zrobić jest na wczoraj i ciągle czuje się tylko stres. I co jakiś czas przelatujący po ciele wewnętrzny niepokój. Nie ma mowy o dostrzeganiu radości w małych rzeczach, bo patrzy się na świat z innej perspektywy. Zmęczył mnie ten świat. Na szczęście wracam już do siebie. I odkrywam na nowo radość w jesiennych, chłodnych wieczorach, kiedy można zapalić świece, otulić się w ciepły koc i napić się ciepłej herbaty. A potem można grać w karty i rozmawiać o niczym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz